Jakie powinno być miejsce ludzi młodych w Kościele? To pytanie zdaje się być dziś bardzo aktualne. Niektórzy, szczególnie starsi księża, na mniejszych, wiejskich parafiach nie widzą za bardzo potrzeby angażowania młodych ludzi do czynnego udziału w życiu wspólnoty, za którą czują się odpowiedzialni. Boją się młodych ludzi, ich niedojrzałości, braku doświadczenia, spontaniczności! Czy słusznie?!

„Jeden z Jego uczniów – ten, którego Jezus miłował – spoczywał na Jego piersi. Jemu to dał znak Szymon Piotr i rzekł do niego: «Kto to jest? O kim mówi?» Ten, oparłszy się zaraz na piersi Jezusa, rzekł do Niego: «Panie, któż to jest?»”

/J 13, 23/

„Wyszedł więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. Biegli oni obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i przybył pierwszy do grobu.”
/J 20, 3-4/

Jezus się nie pomylił

Czytam te i inne fragmenty Pisma Świętego i one mocno mnie utwierdzają w tym, że rola młodych ludzi w Kościele jest bardzo ważna i nie wolno ich w żaden sposób pomijać ani umniejszać ich zadania. Mam świadomość leków wielu księży, którzy nie mają do młodych zaufania, ponieważ wydają się być niedojrzali, niedoświadczeni życiowo, bardzo chwiejni emocjonalnie, łatwo ulegający różnego rodzaju wpływom środowiska. Ale czy Jezus tego nie wiedział, kiedy powoływał na jednego z Apostołów Jana, najmłodszego z nich? Czy Jezus mógł się tak pomylić?

Różnice mentalne

Oczywiście duchowość ludzi młodych jest zupełnie inna od tych już bardziej doświadczonych życiem. Może i faktycznie są niestali, chwiejni emocjonalnie i niedoświadczeni. Ale mają coś, czego dorosłym i starszym brakuje – młodzieńcze szaleństwo, spontaniczność, energię, świeżość, ponadto nie są zarażeni uprzedzeniami i złym doświadczeniem życiowym, często są bezkompromisowi. Z wiekiem człowiek staje się bardziej ostrożny, zdystansowany do życia, do spontanicznych pomysłów i działań. Bierze się to z doświadczenia, panowania nad swoimi emocjami, ale i większego przewidywania ich skutków. Z jednej strony to jest bardzo dobre, ale z drugiej – może ograniczać człowieka na doświadczanie w nowy sposób rzeczywistości Pana Boga. A Bóg jest ciągle świeży i w taki też sposób przychodzi do człowieka i chce go prowadzić w coraz to nowe przestrzenie wiary i duchowości.

„Łaskochron”

Jeśli człowiek pozwoli sobie na takie życiowe i duchowe „skostnienie”, to może postawić potężną przeszkodę Duchowi Świętemu, który chce prowadzić nas według woli Bożej. Nie wiem, czy spotkaliście się w swoim życiu z takimi ludźmi, którzy mimo już zasłużonego wieku, mieli w sobie mnóstwo świeżości, polotu, spontaniczności i otwartości. Ja mam wokół siebie kilka takich osób, które mimo wieku, mają bardzo świeże serca. Tu ukłon chociażby w stronę mojego przyjaciela „Koziołka”. Z reguły jednak dorośli posługują się sprawdzonymi i bezpiecznymi schematami, które niestety często nie pozwalają do końca na prowadzenie przez Ducha. Młody człowiek nie ma jeszcze wybudowanych aż tak wielu murów i „łaskochronów” duchowych. Nie stawiają Duchowi Świętemu aż takich barier wewnętrznych i przez nich Duch może działać o wiele swobodniej.

Dar i zadanie!

Jestem przekonany, że każdy młody człowiek w kościele jest ogromnym darem dla Kościoła. Ponieważ może poruszyć to, co jest skostniałe i zastane, może ruszyć pokryte mchem czasu schematy, wskazać wspólnocie nowe kierunki posługiwania i przypomnieć, że Bóg jest ciągłą „wiosną”, a nie piękną, ale i też obumarłą rzeczywistością. Ale zarazem młody człowiek jest dla Kościoła „zadaniem”! Ponieważ potrzebuje mądrego prowadzenia, wychowania, aby nauczył się odróżniać to, co z Ducha od tego, co jest pokusą! To zadanie dla tych „bardziej doświadczonych” w Kościele. Tylko potrzeba wzajemnego szacunku, zaufania, otwartości i wspierania się. Wtedy owoce dla Kościoła i świata będą naprawdę niesamowite. Trzeba zrozumieć, że obie grupy wzajemnie się potrzebują.

Wstań z kanapy!

Social media to przestrzeń internetu, której się dopiero uczę. Ale szczerze jestem Panu Bogu wdzięczny za rzesze, dosłownie RZESZE młodych ludzi, którzy na różnych profilach Instagram’a czy Facebook’a otwarcie mówią o swojej miłości do Taty. Są dla mnie niesamowitą inspiracją i mobilizują do „wstania z kanapy” i głoszenia Boga w sieci – ona też może stać się Bożą rzeczywistością, o ile zaprowadzisz tam Boga! A swoją drogą tak sobie myślę, patrząc na aktywność całej „brygady” młodych katolików w social mediach, że te słowa papieża Franciszka z ŚDM w Krakowie były prorocze. Oby każdy wziął sobie je do serca i ruszył w świat z Ewangelią na ustach!