Dziś umowy ustne, „dżentelmeńskie” w zasadzie nie funkcjonują. Jeśli się z kimś dogadujesz, to każdy chce mieć to spisane na papierze. Dopiero po sporządzeniu pisemnego porozumienia każda ze stron czuje się zabezpieczona. A co w przypadku, gdy któraś ze stron nie jest w stanie wywiązać się z przyjętych postanowień? I jak to jest z naszą „umową” z Bogiem, którą nagminnie zrywamy poprzez grzech?!

„Pan mówi: «Oto nadchodzą dni, kiedy zawrę z domem Izraela i z domem Judy nowe przymierze. Nie takie jak przymierze, które zawarłem z ich przodkami, kiedy ująłem ich za rękę, by wyprowadzić z ziemi egipskiej. To moje przymierze złamali, mimo że byłem ich władcą, mówi Pan.

Lecz takie będzie przymierze, jakie zawrę z domem Izraela po tych dniach, mówi Pan: Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercach. Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi ludem.

I nie będą się musieli wzajemnie pouczać, mówiąc jeden do drugiego: Poznajcie Pana! Wszyscy bowiem od najmniejszego do największego poznają Mnie, mówi Pan, ponieważ odpuszczę im występki, a o grzechach ich nie będę już wspominał».”

/Jr 31, 33-34/

Przepraszam za nieobecność

Już dawno nie było mnie „tutaj”. Było to spowodowane tym, że nawarstwiło się bardzo dużo obowiązków, różnego rodzaju „tematów” i nie byłem w stanie wygospodarować czasu na pisanie nowych tekstów. W najbliższym czasie również nie będzie łatwiej, a może nawet trudniej, ponieważ już dziś wieczorem rozpoczynam rekolekcje, które głoszę „u sąsiadów”, w mojej byłej parafii Chrystusa Dobrego Pasterza w Łowiczu. A po nich od razu rozpoczynają się rekolekcje u Świętego Ducha. Pracy i zadań duszpasterskich zatem mi nie brakuje, ale to tylko rodzi we mnie ogromną radość, że mogę robić to, co jest moja pasją – głosić innym Słowo! Mam nadzieję, że mi wybaczacie tą dłuższą przerwę w publikowaniu kolejnych tekstów.

Umowne kary

Wróćmy do pytania postawionego we wprowadzeniu do tego posta… Co się dzieje w przypadku, gdy któraś ze stron umowy nie jest w stanie wywiązać się z przyjętych zobowiązań? We współcześnie zawieranych umowach zapisuje się także warunki jej realizacji i ewentualne kary w przypadku, gdyby któraś ze stron nie dotrzymała słowa i nie spełniła uzgodnionych zapisów. Strony bardzo ściśle potrafią egzekwować zapisane w umowie postanowienia i domagają się tego, co w nich zostało zabezpieczone. To niekiedy nawet może doprowadzić do bankructwa jednej ze stron umowy. Oczywiście czasem może dojść do ugody i późniejszego wyegzekwowania kary, ale to rzadko się zdarza i mało kto chce pójść na tego typu uzgodnienia.

Niewierność Izraela

Bóg niejednokrotnie zawierał przymierze ze swoim ludem. Te przymierza były niezwykle korzystne dla Izraelitów. Ojciec wymagał od swojego ukochanego ludu wyłącznie wierności Jemu, trwania przy Nim, gwarantując w zamian błogosławieństwo na tysiąc pokoleń do przodu. Układ idealny! Dlaczego więc Bóg musiał co jakiś czas odnawiać przymierze ze swoim ludem? Właśnie dlatego, że Izraelici często zapominali o podjętych zobowiązaniach i odchodzili od Boga, skłaniając swoje serce ku innym bożkom. Widzimy to chociażby w zacytowanym wyżej fragmencie z Księgi proroka Jeremiasza. Bóg pragnie zawrzeć ze swoim ludem nowe przymierze, inne niż to dotychczas.

„Tylko Mnie kochaj!”

Na czym polega ta nowość przymierza? Wydaje się, że w zasadzie Bóg nie stawia człowiekowi żadnych wymagań! Spójrzmy na to, co pisze prorok Jeremiasz: „Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercach. Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi ludem. (…) Wszyscy bowiem od najmniejszego do największego poznają Mnie, mówi Pan, ponieważ odpuszczę im występki, a o grzechach ich nie będę już wspominał.” Napisałem, że „w zasadzie” Bóg nie stawia wymagań, ale jest jedno wymaganie: każdy człowiek ma uznać Jahwe za swojego Boga. Niczego więcej Stwórca nie oczekuje od Izraela! „Tylko mnie kochaj!” – zdaje się mówić do człowieka Bóg. Dlaczego Bóg tak bardzo obniżył swoje oczekiwania wobec ludzi? Czyżby nie wierzył, że jesteśmy w stanie spełnić jakiekolwiek trudniejsze wymagania?

Czy jeszcze się do czegokolwiek nadaję?!

Bóg doskonale zna serce człowieka i wie, do czego jest ono zdolne! Wie, że po grzechu pierworodnym człowiek jest bardzo słaby i łatwo mu upadać, odchodzić od Boga, porzucać Miłość. Mam wrażenie, że często my sami przestajemy w siebie wierzyć. Kiedy robimy jakiś przegląd, podsumowanie swojego życia i naszych „dokonań”, to niejednokrotnie dochodzimy do wniosku, że jesteśmy zaangażowani w wiele rzeczywistości, ale tak naprawdę z żadnej nie jesteśmy jakoś mocno zadowoleni czy dumni. Widzimy, że wielu miejscach niedomagamy, nie spełniamy oczekiwań, nawet tych własnych. Szwankują nasze relacje w rodzinie, nie wychodzi nam wychowywanie dzieci, a i w relacji ze współmałżonkiem już dawno nie jest różowo i kolorowo, w pracy nie wykorzystujemy swojego potencjału, już dawno porzuciliśmy marzenia i plany, nie potrafimy znaleźć czasu i motywacji na nasze pasje. I myślimy sobie: czy do czegokolwiek się nadajemy, skoro w tak wielu przestrzeniach czujemy się niewystarczający?!

Kara wymierzona w siebie samego

Piękne jest to, że Bóg patrzy na nas w zupełnie inny sposób! Nie jesteś gotowym produktem, ale projektem! Bóg nie wymaga od Ciebie, by wszystko w Twoim życiu było udane i każde przedsięwzięcie idealnie zrealizowane, On też nie potrzebuje tego wszystkiego, żeby Cię kochać i być z Ciebie dumnym! On chce tylko jednego: abyś był blisko Niego, abyś całym swoim sercem przylgnął do Niego i widział w Nim swojego Boga! A z resztą już sobie poradzi. Nie musisz się martwić o to, czy będzie w stanie wypełnić swoją obietnicę błogosławieństwa zawartą w przymierzu z Tobą! On w tej „umowie” nie zapisał żadnych kar za niedotrzymanie obietnicy. Jedyną karą dla człowieka jest to, że sam siebie wyłącza z błogosławieństwa i bliskości z Bogiem, że przestaje być świadomy tego, kim jest – umiłowanym dzieckiem najwspanialszego Taty! A wtedy się gubi i traci poczucie wartości…

Nie jesteś nikim!

Bóg ciągle woła do człowieka: „Tylko mnie kochaj!”, wręcz „żebrze” o naszą uwagę i miłość. I co ciekawe: On nie potrzebuje jej wcale do szczęścia, ale walczy o nas, ponieważ wie, że bez Niego czujemy się bezwartościowi, że tracimy poczucie tożsamości i cel w życiu! Usłysz dziś na nowo słowa Boga: „Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi ludem.” Chcesz, aby Bóg się do Ciebie przyznawał? Chcesz, aby firmował Twoje życie swoją łaską i potwierdzał wszystko, co czynisz, swoim błogosławieństwem? Chcesz, aby Bóg był Twoim obrońcą i ratował Cię z różnych upadków? Wystarczy, że uznasz Go swoim Bogiem i przylgniesz do Niego całym swym sercem, że Go pokochasz, a nie stracisz poczucia własnej wartości i będziesz mógł się cieszyć swoim życiem! Co więcej: będziesz w stanie przeżyć je na 100%, odkrywając w każdym jego calu piękno i radość, nawet w najbardziej beznadziejnych sytuacjach! Nigdy nie poczujesz się samotnym, porzuconym, odartym z godności, nawet jeśli wszystko będzie próbowało wmówić Ci, że tak jest! Dla Boga nie jesteś nikim. Jesteś WSZYSTKIM!